Żeby być uczciwym, to na koncert namówiła mnie żona, która nigdy Happysad nie widziała. Nie wiem, czy po tym co zobaczyła będzie chciała iść jeszcze raz, bo pierwsza godzina okropnie nas wymęczyła. To właśnie w tym czasie Kuba Kawalec z kolegami grali w większości repertuar z ostatnich lat, z którym szczerze powiem jestem średnio obyty. Na pewno zaczęli od "Pierwszej Prostej", potem była m.in. "Złość" i "Na Ślinę" w duecie z niezwykle ekspresyjnym wokalistą, niejakim Wiśnioszem. Był jeszcze drugi duet wokalny, tym razem męsko-żeński, bo w piosence "Bez Znieczulenia" zaśpiewała Julia Grzeszczuk - co ciekawe, swoje partie wokalista wykonała ... po włosku. Zawsze to jakaś odmiana.
Dwa słowa o zespole, który tworzy aż 6 muzyków. Brzmienie piosenek było wzbogacone partiami na klawiszach i saksofonie. Kuba Kawalec, lider zespołu nic się nie zmienił przez te wszystkie lata w swoim zachowaniu scenicznym z charakterystycznymi wygibasami z gitarą na ramieniu - nadal preferuje krótkie gadki przed każdą piosenką, które są w zasadzie o niczym. Jednocześnie wkurzał ciągłym gadaniem o wsparciu dla osób LGBT - nie wiem w jak niszowym towarzystwie należy się poruszać, żeby uważać to za najważniejszy temat na świecie, gdzie wokół tyle zła i wojny. Może sam czuje się prześladowany? Niezbadane są ścieżki artystów.
Druga część była już zdecydowanie bardziej znośna, bo zespół sypnął z rękawa największymi hitami. Począwszy od "Zanim Pójdę", przez "Psychologa" i słynną "Łydkę". Było też wspomniane wcześniej "W Piwnicy u Dziadka" w niecodziennej aranżacji i "Długa Droga w Dół", w wersji zwolnionej w stosunku do oryginału z dużą dozą klawiszy i bodajże puzonu. Ożyły wspomnienia letnich Juwenaliów na Stadionie Syrenki. Na bis m.in. "Kochaj sobie kogo chcesz", kultowy "Milowy Las" i dwa kawałki, których nie kojarzę.
Nie ukrywam, że długo się zbierałem do napisania tej relacji, bo cały czas mam mieszane uczucia. Z jednej strony cały zestaw hitów, który przywołał fajne wspomnienia, a z drugiej repertuar, który celowo pomijam w swoich playlistach. Mało jest już w tym zespole rock n' rolla, a za dużo filozofii i ideologii. Gdzie się podziały taki bangery jak "Nie Ma Nieba", "Piękna", "Bakteryja", "Jałowiec", "Ja Do Ciebie" czy "Noc Jak Każda Inna"? Konkludując - na Happysad można iść, ale po co? Żeby posłuchać staroci to lepiej odpalić płytę, albo jakieś DVD. Zaoszczędzicie trochę czasu i pieniędzy.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz