niedziela, 3 sierpnia 2025

Sonisphere 2011 (Iron Maiden | Motorhead), Warszawa @ Lotnisko Bemowo, 10.06.2011.

 

Po raz drugi w historii do Polski zawitał festiwal Sonisphere. Po zeszłorocznym występie "wielkiej czwórki" metalu ciężko będzie przebić organizatorom podobny lineup, ale tym razem też zapowiadało się ciekawie. Od rana wystąpiło ok. 20 zespołów w tym m.in. Hunter, Killing Joke, Mastodon, Volbeat oraz oczywiście dwie największe gwiazdy wieczoru - Motorhead i Iron Maiden. Widziałem tylko dwie ostatnie i na nich się skupię w swojej relacji.

Motorhead (10.06. godz. 19:15)

W tym roku zawiodła trochę frekwencja. Ok. 30-35 tys. osób nie robi wrażenia w porównaniu z 80 tys. na Metallice rok wcześniej. Ci co byli jednak się nie zawiedli. Występ Motorhead to kwintesencja rockowego grania. Trzej panowie w dojrzałym wieku, a wigoru i energii na scenie mają więcej niż niejeden nastolatek. Zaczęli tradycyjnie od przywitania Lemmy'ego Kilmistera z publicznością - "Good Evening! We Are Motorhead, and we're playing rock n' roll" po czym odpalili z niezwykłą mocą "Iron Fist". Niestety przez pierwsze 10-15 minut Lemmy był kompletnie niesłyszalny - dźwiękowcy zwalili sprawę. Potem było jednak coraz lepiej. Motorhead starało się promować swoją ostatnią płytę z kawałkami "Get Back In Line" i "I Know How To Die". Ale i tak wszyscy czekali na największe hity. Przed "Ace Of Spades" Lemmy powiedział, że gra tą piosenkę po raz 50 tys. w karierze :) Ale oczywiście fani mogliby jej słuchać jeszcze co najmniej drugie tyle. Jeszcze mocniej zabrzmiało końcowe "Overkill". Ze strony Lemmy'ego i spółki nie było zawodu - brzmieli jak zawsze świeżo i energicznie, ich krótkie rockowe numery świetnie sprawdzają się w każdych warunkach. Kto będzie miał jeszcze okazję ich zobaczyć - serdecznie polecam. 

Setlista:

01. Iron Fist
02. Stay Clean
03. Get Back In Line
04. Metropolis
05. Over The Top
06. One Night Stand
07. The Chase Is Better Than The Catch
08. In The Name Of Tragedy
09. I Know How To Die
10. Going To Brazil
11. Killed By Death
12. Ace Of Spades
13. Overkill 


Iron Maiden (10.06. godz. 21:00)

Po występie Ironów byłem trochę zawiedziony. Natomiast z perspektywy paru dni muszę stwierdzić, że był to bardzo dobry koncert metalowej legendy. Zapewne minie jeszcze sporo czasu zanim w pełni przekonam się do tego zespołu, natomiast muszę im oddać, że mają wielką klasę i organizują show na najwyższym światowym poziomie z mnóstwem bajerów typu - dwupoziomowa scena, ogromnych rozmiarów maskotka Eddie, efektowne wielkoformatowe plansze zamiast telebimów w głębi sceny, niesamowita gra świateł. To tylko niektóre elementy, które zasługują na uznanie. Kwestia muzyki to kwestia sporna - jednemu się podoba, drugiemu nie. Mimo wszystko plusów było więcej niż minusów i dwóch godzin z Iron Maiden nie można uznać za czas stracony. 

Występ "Żelaznej Dziewicy" w ramach Sonisphere Festival był równocześnie kolejnym przystankiem na trasie "Final Frontier World Tour" podczas której zespół promował swój ostatni krążek. Po troszkę przydługim wstępie zaczęli od utworu tytułowego. Z nowych numerów świetny jest "Coming Home". Ze sceny co chwilę płynęły także dźwięki największych przebojów Maidenów chóralnie odśpiewane przez publiczność m.in. "Two Minutes To Midnight", "The Trooper" i "Blood Brothers". Cały koncert był świetnie nagłośniony, szczególnie miła dla ucha była linia basu. Wokalista Bruce Dickinson to jeden z najbardziej ruchliwych frontmanów w rockowym świecie, co udowodnił w piątek co chwilę przemieszczając się w rożne części sceny. Stale również utrzymywał kontakt z publicznością, a to poprzez kolejne anegdoty opowiadane pomiędzy utworami, a to poprzez zachęcenie do wspólnego śpiewania. Wrażenie robiły również efektowne solówki Janicka Gersa. Na koniec zespół zostawił największe hity z "Fear Of The Dark" oraz bisowymi "The Number Of The Beast" i "Running Free" na czele. Plusy już wymieniłem, teraz pora na minusy. Oprócz największych przebojów i całej tej efektownej oprawy nic nie zapadło mi w pamięć - dla mnie to tylko kolejne tytuły piosenek w setliście, niczym nie różniące się jedna od drugiej. To chyba najważniejszy powód dla którego nigdy do końca nie lubiłem Iron Maiden - taka monotonia. Ale kiedyś też tak mówiłem o AC/DC a potem mi się odmieniło o 360 stopni. Więc pewnie to kwestia większego osłuchania. Dam im jeszcze szansę ;)  

Setlista:

01. Satelite 15 ... The Final Frontier
02. El Dorado
03. 2 Minutes To Midnight
04. The Talisman
05. Coming Home
06. Dance Of Death
07. The Trooper
08. The Wicker Man
09. Blood Brothers
10. When The Wild Wind Blows
11. The Evil That Men Do
12. Fear Of The Dark
13. Iron Maiden

Bis:
14. The Number Of The Beast
15. Hallowed By The Name
16. Running Free 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz