Iron Maiden zagrali u nas po raz 31. - to jeden z tych zespołów, których nie przeraziła żelazna kurtyna i komunistyczna władza. Znana jest historia jak w drodze na koncert zagrali u jakiejś pary na tradycyjnym polskim weselu. Można spokojnie stwierdzić, że z naszym krajem są związani wyjątkowo.
Tłumy fanów szczelnie wypełniły Narodowy, jeśli był sold-out jak grzmiały wielkie banery, to znaczy, że było ok. 80 tysięcy osób. Dickinson mówił ze sceny o 55 tysiącach, ale taka jest pojemność na mecze piłkarskie, więc oczywisty błąd wokalisty Maidenów. Biorąc pod uwagę taki tłum, wejście odbyło się nad wyraz sprawnie, choć trzeba się było wspiąć na samą górę - z małżonką mieliśmy miejsca zaledwie trzy rzędy od góry. Za to dzięki temu przez prawie cały występ mieliśmy możliwość obserwowania fruwającego nietoperza. Ozzy? A podobno się nie lubił z Iron Maiden 😀
Już podczas wspinaczki, na występie szwedzkiej grupy Avatar, dobiegł nas krystalicznie czysty dźwięk, zrozumiały wokal i każda gitara brzmiała wyraźnie. To był dobry zwiastun, który potem tylko się potwierdził. Siedząc prawie całkiem z boku, mieliśmy też dobry widok na to co się dzieje z tyłu sceny (kosztem widoku głównego ekranu na scenie, przez co ominął nas w całości pokaz walk samolotów w "Aces High"), dzięki czemu widzieliśmy jak szykuje się zespół podczas intra, którym było "Doctor, Doctor" zespołu UFO.
Zespół zaczął od "Murders in the Rue Morgue", zaraz potem energicznie poprawili "Wrathchild". Podczas "Killers" pierwszy raz tego wieczoru objawił się Eddie (maskotka zespołu), który pobiegał po scenie z tasakiem. Po raz pierwszy ciekawie zrobiło się na "Phantom At The Opera", bo piosenka miała w końcu jakąś strukturę i pomysł. Bo nie oszukujmy się piosenki Iron Maiden zbyt skomplikowane nie są. Ich gitarzyści (aż trzech - po co tylu, nie wie nikt) działają wg pewnego prostego schematu - najpierw robią 3-4 metrowy podbieg, który kończą radosnym podskokiem albo z obrotem albo z wymachiwaniem gitarą góra-dół. Wygląda to dosyć komicznie. Riffy i solówki też nie należą do skomplikowanych, a na dodatek grają to samo jeden po drugim, dzięki czemu wydłużają piosenki na maxa. W sumie to każdy gitarzysta dałby radę. I tak od 40 lat - złota robota.
"Number Of The Beast" i "2 Minutes To Midnight" - te utwory zdecydowanie były na mojej liście ulubionych kawałków - w swojej prostocie mają chwytliwe refreny. Oprócz tego setlista z Narodowego była powrotem do lat 80. i początków metalowej legendy (np. "The Clarvoyant" czy "Powerslave").
W pewnym momencie Bruce wyszedł na scenę z manierką i wzniósł toast za 50. rocznicę powstania Iron Maiden i swoje urodziny, które były kilka dni później. Opowiedział przy tym, że w Polsce zwykle na zapleczu czeka na niego wódka, po czym pociągnął łyk i stwierdził "Oh fuck, it's water", co było sprytnym wstępem do "Rime Of The Ancient Mariner" z fragmentem "water, water, everywhere". Od tego momentu zaczęła się magia, muszę przyznać, że po raz pierwszy poczułem, że ten zespół stać na coś więcej niż te radosne harce gitarzystów. Opowieść o przewinie i odkupieniu starego żeglarza. W połowie utworu na scenie za struny szarpał tylko basista Steve Harris, za jego plecami na ekranie animacja, na której toczy się gra o życie żeglarza - no mistrzowski pokaz. Ważny utwór, z pewnością włączę go do ulubionych.
Fani rozchodzili się przy dźwiękach "Always Look On Bright Side Of Life" i trzeba przyznać, że trudno nie patrzeć na pozytywy po takim wieczorze. Dobra setlista (choć w 2011 była perfekcyjna - jak ja mogłem wtedy narzekać?), dobre nagłośnienie i wielkie widowisko, niczym w ogromnym kinie 3D. Nas czekała jeszcze wędrówka wokół stadionu, w trakcie której natknął się na mnie dawno nie widziany kolega Piotr. Swoją drogą to niesamowite, że w 80-tysięcznym tłumie można się natknąć na znajomą twarz. Umówiliśmy się na spotkanie w innym terminie - może jak ta obietnica wybrzmi publicznie, to w końcu dojdzie do skutku, bo umawiamy się już ładnych parę lat 😀
Setlista:
01. Murders in the Rue Morgue
02. Wrathchild
03. Killers
04. Phantom of the Opera
05. The Number of the Beast
06. The Clairvoyant
07. Powerslave
08. 2 Minutes to Midnight
09. Rime of the Ancient Mariner
10. Run to the Hills
11. Seventh Son of a Seventh Son
12. The Trooper
13. Hallowed Be Thy Name
14. Iron Maiden
Bisy:
15. Aces High
16. Fear of the Dark
17. Wasted Years
Skład:
Bruce Dickinson - wokal
Janick Gers - gitara
Adrian Smith - gitara
Steve Harris - gitara basowa
Dave Murray - gitara
Simon Dawson - perkusja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz