Przed Progresją utworzyła się całkiem spora kolejka fanów. Jak się można było spodziewać, wokół było sporo ludzi w podobnym wieku, ale raczej bananowych mieszkańców Wilanowa niż publiczności w rockowych koszulkach. No nic, muzyka jak miałem nadzieję, obroni się sama.
Koncert rozpoczął się od kawałka "Bumerang". Na scenie przystrojonej jakąś beżową kotarą, obok wokalistki całkiem liczny zespół, wsparty trójką tancerzy - wszyscy też ubrani na beżowo. Poza Ewą - wiadomo gwiazda musi lśnić swym blaskiem. Farna w niebieskich spodenkach, kabaretkach, srebrnych kozaczkach i czarnych długich rękawiczkach prezentowała się wyśmienicie. I dużo rozmawiała z publicznością między piosenkami, wspominając przy okazji, że jak czasem coś palnie głupiego to musi się potem tłumaczyć przed rodzicami. Przynajmniej jest naturalna, a to się ceni.
Podczas "Na Skróty", zrobiło się niezwykle tanecznie, a Ewa zapomniała tekstu, śpiewając, że ma w głowie czeską wersję. Niezwykle bogato była zaprezentowana płyta "UMAMI", którą w swoim rankingu w 2022 roku określiłem jako "bardzo osobistą" i jednocześnie "radiowym plumkaniem bez pazura". Cóż, każdy może się pomylić, bo takie kawałki jak "Mała Czarna" czy "Ross i Rachel" na żywo brzmią znakomicie. Farna ma mocny głos, śpiewa czysto, przyciąga uwagę i emanuje radosnym blaskiem. Taki mix sprawia, że tworzy się świetne widowisko.
Na gitarze wymiatał niejaki Lukáš Chromek, który zastąpił Martina Chobota, partnera życiowego Ewy - ktoś w końcu musi siedzieć z dzieciakami, nieprawdaż? Po kilku szybszych numerach, pojawił się singiel "Nie Znam Tego Miejsca" - to właśnie przykład mało ambitnego popowego plumkania. Oby jak najmniej takich numerów. Po chwili było już milej, bo "Nie Przegap" to jeden z fajniejszych kawałków w dorobku Ewy. Tym razem w wersji akustycznej. Farna wróciła też do takiego starocia jak "Lalalaj"
Równie spokojne "Wszystko Albo Nic" z jakiegoś filmu pozwoliło ochłonąć, ale i zachwycić się możliwościami głosowymi Ewki - mimo, że sama piosenka słabiutka. I po chwili wróciliśmy do płyty "UMAMI". Najpierw "No Nie", a potem ważny dla samej wokalistki manifest "Ciało" o pogodzeniu się z niedoskonałościami swojego wyglądu. Z kolei "Smutna Piosenka", rewelacyjny duet z Krzysztofem Zalewskim na płycie, tym razem wybrzmiała jakoś tak zwyczajnie. Zalewskiego nie było.
Przy "Cicho", jednym z największych hitów Farnej, chóralnie śpiewała cała Progresja. Na scenie pojawił się też raper Kaen jako wsparcie w kawałku "Echo". Jak dla mnie wyglądał na jakiegoś agresywnego megalomana. W każdym razie do klasy raperów z mojego pokolenia to chłopakowi sporo zabrakło.
Końcówka dynamiczna i rockowa. W "Bez Łez" Chromek popisał się solówką, a Farna headbangingiem. Z kolei "Ewakuacja" zostawiła fanów w rozgrzaniu i ekstazie. A na bis chóralne śpiewanie w "Na Ostrzu" i wzruszająca ballada "Tam Gdzie Ty" od której rozpoczęła się wielka przygoda Farnej z polsko-czeską estradą.
Nie żałuję ani minuty z poświęconego czasu. Farna gra muzykę lekką i przyjemną, ale jej teksty są zwykle bardzo życiowe i skłaniają ku jakiejś refleksji, dlatego można ją zamieść na osobną kupkę niż telewizyjne gwiazdki pop. Ewa postawiła na autorskie show, a w połączeniu z jej naturalnością na scenie wyszły prawie dwie godziny tańca, wzruszeń i dobrej zabawy. Polecam na przyszłość i już szukam kolejnego terminu w Warszawie lub okolicach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz