sobota, 14 stycznia 2023

Chemia, Warszawa @ Hybrydy, 15.12.2022.

 
SZALONY BAL NA KONIEC ROKU
 
Koncert świąteczny promujący nową płytę zespołu Chemia stanowił przysłowiową "truskawkę" na koncertowym torcie 2022 roku. To było pięknych parę miesięcy po dwóch latach zamknięcia i izolacji. Chemia to nie jest zespół nowy, ale grają tak rzadko, że ciężko ich trafić na scenie. Ostatnio wydali całkiem niezłą płytę "Something To Believe In" i ten występ w warszawskim klubie Hybrydy miał na celu przybliżenie szerszej publiczności nowych piosenek. 
 
Wsiadając do machiny czasu, odkopałem w pamięci, że Chemię już widziałem. Było to w 2012 roku, gdy zespół wystąpił jako jeden z supportów przed pamiętnym, opóźnionym o kilka godzin koncertem Guns N' Roses na Stadionie Miejskim w Rybniku. Ale wtedy na pierwsze skrzypce wśród supportów grał niejaki Tomasz Karolak jako gość bandu Złe Psy. Kto był ten pamięta ;)

Niestety ... nic mnie nie nauczyło doświadczenie z czerwcowego występu Gunsów, żeby na koncert nie przyjeżdżać samochodem. Tym razem ponownie miałem spory zapas czasowy a i tak ledwie zdążyłem. Hybrydy są usytuowane w samym centrum Warszawy, gdzie miejsc parkingowych jest jak na lekarstwo - wszędzie remonty, zakazy i korki. W końcu po prawie 40 minutach krążenia po wąskich uliczkach miałem szczęście, że ktoś akurat wyjeżdżał. Nie udało się jednak zapłacić za parkowanie, bo przy temperaturze minus 15 stopni, parkometry odmówiły posłuszeństwa a mi zmarzły palce. Zobowiązuję się publicznie do podróżowania na koncerty w Warszawie komunikacją miejską. Słyszysz żono?

Dobrze, że koncert Chemii potrafił mnie solidnie rozgrzać. W Hybrydach panowała atmosfera napięcia i wyczekiwania. Fanów niewielu, ale dało się zauważyć przewagę przyjaciół i znajomych zespołu pokrzykujących coś w kierunku kulisów. Zresztą w trakcie występu wokalista często przywoływał kogoś imiennie, nawiązywał osobistą relację z publicznością. Rzadko się zdarza być w tak wyjątkowym gronie. A sam koncert opóźnił się o dobrych 20 minut, gdyż nie tylko ja miałem problem z dotarciem na czas. Plus dla organizatorów.

Nie będę udawał wielkiego fana zespołu, który zna każdy numer i śpiewa dowolną piosenkę obudzony w środku nocy. Polubiłem parę kawałków, często odpalam płytę Unplugged, którą Chemia nagrała dla Antyradia. Coś tam słyszałem o tym, że chłopaki lubią grać na Ukrainie i to w czasach jeszcze sprzed wojny. Zawsze biła od nich pozytywna energia. Ale np. to, że wokalista Łukasz Drapała występował w jakichś talent show to wygooglowałem sobie dopiero po koncercie w Hybrydach. Szkoda, że chłop traci czas na takie gówniane programy telewizyjne, bo ma kawał głosu i talent do tworzenia świetnych numerów - nie tam powinno być dla niego miejsce, a w największych salach koncertowych w Polsce. Dodatkowo okazało się, że posiada również spore poczucie humoru i ma "gadane" między kolejnymi piosenkami. Można powiedzieć, że mi zaimponował.  

Wracając do koncertu, Chemia rozpoczęła od utworu "Something To Believe In" z nowo wydanego krążka "Modern Times". Zresztą ten album był bardzo szeroko promowany bo w sumie pojawiło 8 z 10 kawałków, w tym m.in. tytułowy "Modern Times", "The Widows Soul", "Angina" i "Blood Money" - to tak na sam początek. Ciekawostką było wykonanie utworu "The Best" w polskiej wersji językowej do której tekst napisał Tomasz Organek - "Jednak Jesteś" brzmiało zjawiskowo.

Od początku uwagę zwracał kudłaty gitarzysta Wojciech Balczun (jeden z założycieli grupy), który zaczynał każdy numer, choć co ciekawe najbardziej wykręcone solówki grał drugi z "wioślarzy". Zespół z każdą piosenką grał z coraz większym luzem, pozwalając sobie na rozbudowaną wersję "Gotta Love Me" i żarty z perkusisty, który udał się na zaplecze za potrzebą przed piosenką "Hero".

Po kolejnym utworze z "Modern Times", czyli "Eagles In The City", zespół zagrał cover "House Of The Rising Sun" w swojej aranżacji. Jednak wolę wersję polskojęzyczną Kazika o młodzieńcu co sczezł w więzieniu. 

Ciekawym numerem jest "Szalony Bal" (już sprawdziłem, że to z jakiegoś Voice of Poland), wielka szkoda, że tak mało jest polskich numerów w repertuarze Chemii. Na zakończenie setu podstawowego pojawiło się "New Romance", bodajże pierwszy singiel z ostatniego albumu. Na bis chyba dwa największe hity zespołu: "She" oraz przepiękne, budujące nastrój i napięcie "Send Me The Ravens" - mój ulubiony kawałek Chemii odkąd pamiętam.

Półtorej godziny szybko zleciało a chciałoby się zdecydowanie więcej. Nie do końca wiem czemu tak świetny band tak rzadko grywa koncerty i nie zapełnia większych sal, bo w dwustu procentach na to zasługuje. Dyskografia nie jest zbyt bogata, ale rozumiem, że to przez częste zmiany składu i brak stabilizacji. Kto nie widział Chemii na żywo, polecam śledzić ich social media i polować na takie rodzynki jak ten występ w Hybrydach, bo ciekawy rock kryje się daleko od mainstreamu. Jeśli ktoś z zespołu kiedykolwiek przeczyta tą relację wiedzcie, że powinniście mierzyć dużo wyżej!


Setlista:

01. Something To Believe In
02. Ego
03. Modern Times
04. The Widows Soul
05. Blood Money
06. Jednak Jesteś ("The Best" w PL wersji językowej)
07. Angina
08. We Toxic
09. Eagles In The City
10. The House Of The Rising Sun (cover The Eagles)
11. Gotta Love Me + I Love You So Much
12. Hero
13. Szalony Bal
14. New Romance

Bis:
15. She
16. Send Me The Ravens

Skład:
Łukasz Drapała - wokal
Wojciech Balczun - gitara 
Maciej Papalski - gitara
Błażej Chochorowski - gitara basowa
Adam Kram - perkusja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz