wtorek, 30 grudnia 2025

T.Love, Warszawa @ Stodoła, 29.11.2025.


 "POPATRZ JAK WSZYSTKO SIĘ ZMIENIA, COŚ JEST, A PÓŹNIEJ TEGO NIE MA"

Gdybym pisał tą relację zaraz po koncercie, to bym pominął niemałą aferę związaną z T.Love. I wcale nie chodzi o odejście Jana Benedka, bo to akurat zespołowi wyszło na dobre. Tydzień po występie w Stodole, Muniek zwolnił wieloletniego bębniarza zespołu Sydneya Polaka. Do dnia dzisiejszego nie ma szerszego kontekstu tego wydarzenia, ale w światku muzycznym na chwilę zawrzało - zarówno jeśli chodzi o formę zwolnienia (sms-em), jak i kwestie umów pracowniczych pomiędzy przedsiębiorstwem (zespół) i pracownikami (muzycy) - a te podobno nie istnieją i wszystko od lat odbywa się na tzw. gębę. Afera się rozkręca i na pewno będzie miała jakiś ciąg dalszy. 

Szkoda by jednak było gdyby tradycyjny jesienny występ T.Love w warszawskiej Stodole, został przyćmiony przez aferę. Szkoda, bo był to chyba najlepszy koncert Muńka i spółki od czasu reaktywacji w 2020 roku. Szkoda, bo wydawało się że zespół wrócił na rockandrollowe tory, których brakowało mu przez ostatnie lata.

W ubiegłym roku, koncert T.Love podsumowałem słowami "koncert bez historii, powtarzalny" i właściwie to chciałem zrobić sobie przerwę od Muńka i spółki, ale zwolnienie Benedka i powrót "Magilli" Majchera na pozycję gitarzysty zespołu sprawił, że dałem szansę temu nowemu-staremu zestawieniu. Majcher grał w T.Love w latach 1993–2017 i charakteryzował się tym, że wyglądał jakby grał od niechcenia, przysypiał (czasem jak w Radomiu w 2012 był narąbany jak nomen omen Stodoła), ale jak już szarpnął za struny to widać było, że rock n' roll płynie mu w żyłach. Zawsze mu też zapamiętam, że był producentem i współautorem jednej z moich ulubionych polskich płyt, czyli "Old Is Gold". To dobrze, że wrócił i nie muszę się męczyć ze sztucznym Benedkiem - pewnie zaraz się rzuci na mnie Jankowy kościół, ale to moje zdanie i nie uważam, żeby musiał się tłumaczyć z własnych odczuć.


Zespół zaczął od "I Love You", które właściwie w każdej konfiguracji setu mógłby już wylecieć na stałe. Zaraz potem "To Nie Jest Miłość", stary kawałek z płyty "Prymityw" i tu już było widać energię, którą wniósł Majcher. Potem dwie nowości - obiecujące "Orajt" i trochę przekombinowane, szczególnie w warstwie tekstowej "Buty". Zobaczymy w którym kierunku pójdzie nowy krążek, mam nadzieję, że nie w takim jak trzeci singiel "Mimo Wszystko", który Muniek wykonał w towarzystwie Sarsy. To wokalistka nowego pokolenia, moim zdaniem bez głosu i bez charyzmy. Zaśpiewała jeszcze "Bóg" z repertuaru T.Love i pożegnała się z fanami słowami, że Muniek był od zawsze jej "crushem", w odróżnieniu od jej rówieśniczek, które wolały Justina Timberlake'a 😊 Nie wiem też, co Muniek ma z tymi młodymi wokalistkami, że zawsze je oblepia, próbuje na siłę całować i przytulać (poprzednio Kasię Sienkiewicz i Mery Spolsky). Zachowuje się wtedy jak stary, obleśny dziad.

 

W tak zwanym międzyczasie zespół odpalił "Motorniczego" i "Lucy Phere", a zaraz potem pojawił się drugi gość, tym razem niezapowiedziany na plakatach - Krzysiek Zalewski, z którym zespół robił w 2025 r. wspólną trasę w ramach Męskiego Grania. "Jak Żądło" i "Potrzebuję Wczoraj" wybrzmiały z jakże konieczną tym utworom dawką energii i polotu, którą wniósł niezwykle podekscytowany Krzysiek. Swoją drogą w marcu wybieram się na Zalewskiego solo, bo podobno daje porządne rockowe show.

Potem "Gnijący Świat" i odkopane z czeluści dawnego nie grania "Jazz Nad Wisłą" - efekt Majchera? Oby zespół sięgał częściej po starocie, bo ma ich sporo w dorobku. A propos staroci, kolejny gość niejaki Macio (również niezapowiedziany), lider formacji Shamboo, w duecie akustycznym z Muńkiem wykonali takie klasyki jak "Karuzela", "Zabijanka" i "IV LO". Ten krótki set był dedykowany zmarłemu w tym roku Jackowi Śliwczyńskiemu, basiście T.Love Alternative w latach 80. Chwilę potem już w wersji elektrycznej zespół poprawił "Autobusami i Tramwajami", pod sceną pojawiło się dawno nie widziane pogo. Po to był temu zespołowi potrzebny Majcher. Stodoła na chwilę odfrunęła jak za dawnych lat.

Chwila wytchnienia przy "Dniach, Których Nie Znamy", które Muniek wałkuje ze względu na sentyment do Marka Grechuty. Jak sam przyznaje, jest to artysta, z którym chciałby coś nagrać, gdyby ten żył. A ostatni gość Tomasz Lipnicki (już nie po raz pierwszy, był bodajże w 2010 lub 2011), sam się zapowiedział, że mogą go różnić z Muńkiem poglądy, ale łączy ich stara przyjaźń i rock n' roll. Wspólnie wykonali "Ty i Tylko Ty" z repertuaru Brygady Kryzys i "Kinga". Występ nijaki - "Lipa" co chwilę zerkał na rozłożone kartki z tekstem, mało to profesjonalne, żeby nie nauczyć się dwóch piosenek. Na koniec "Ajrisz" i "Nie, Nie, Nie". Też z jakimś takim większym pazurem niż w ostatnich latach. 

Na scenę wkroczył na chwilę nowy-stary menedżer Bodek "Celina" Celiński, który powiedział, że skład z Majcherem to najlepsze T.Love w historii. Może tu trzeba upatrywać późniejszej sytuacji ze zwolnieniem Polaka - trzeba by zapytać kogoś bliżej zespołu czy panowie się dogadywali wcześniej. Na bis "1996" oraz "Warszawa" - nie wyszło nawet dwóch godzin, ale było pięknie, było rockowo i z energią, której brakowało w ubiegłych latach. 

A potem zaczęło się medialne piekiełko, które trwa do dziś. Zespół nadal pozostaje bez perkusisty. Premiera nowej płyty "Orajt" jest zaplanowana na 13 marca 2026 i tu raczej nic się nie zmieni. Krążek zapewne ukaże się z nagranymi partiami Benedka i Polaka. Pojawiły się też pierwsze daty trasy na 2026 promującej nowe nagrania. Co dalej? Któż wie, ale dla wszystkich chyba lepiej, żeby muzycy przestali się przerzucać błotem w mediach, bo nie służy to nikomu. "POPATRZ JAK WSZYSTKO SIĘ ZMIENIA, COŚ JEST, A PÓŹNIEJ TEGO NIE MA" jak śpiewał Sydney Polak w swoim solowym kawałku, okazało się nadzwyczaj prorocze. T.Love zawsze zmieniał składy i zawsze wychodził z tego obronną ręką. Teraz też pewnie tak będzie. Fani chcą rock n' rolla, najlepiej w takim wydaniu jak ten koncert w Stodole. I za to trzymajmy kciuki. 


Setlista:
01. I Love You
02. To Nie Jest Miłość 
03. Orajt
04. Buty
05. Wychowanie
06. Motorniczy
07. Mimo Wszystko (w/ Sarsa)
08. Bóg (w/ Sarsa)
09. Lucy Phere
10. Jak Żądło (w/ Krzysztof Zalewski)
11. Potrzebuję Wczoraj (w/ Krzysztof Zalewski)
12. Gnijący Świat
13. Jazz Nad Wisłą
14. Karuzela (w/ Macio)
15. Zabijanka (w/ Macio)
16. IV LO (w/ Macio) 
17. Autobusy I Tramwaje 
18. Dni, Których Nie Znamy (cover Marka Grechuty)
19. Ty I Tylko Ty (w/ Tomek Lipiński)
20. King (w/ Tomek Lipiński)
21. Ajrisz
22. Nie, Nie, Nie

Bis:
23. 1996
24. Warszawa

Skład:
Zygmunt Staszczyk - wokal
Jacek Perkowski - gitara prowadząca
Maciej "Magilla" Majchrzak - gitara prowadząca
Paweł Nazimek -gitara basowa
Sidney Polak - perkusja
Mariusz Nejman - instrumenty klawiszowe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz