Z racji bliskości od domu i stosunkowo wczesnej pory, na koncert udajemy się całą rodziną. Udaje nam się zająć miejsce w pierwszym rzędzie przy barierkach. Rozkoncertowały mi się dzieciaki, że hej. Niesamowicie mnie cieszy, że potrafią czerpać radość i energię ze słuchania muzyki. A sam występ był porywający od początku do końca.
Jelonek na scenę wyszedł ubrany w hełm z rogami jelenia i od razu przeszedł do ostrego łojenia na skrzypcach. Widać, że czuł się jak prawdziwy jeleń na rykowisku. Towarzyszący mu muzycy, niezwykle sprawnie wkomponowali się w energiczny image sceniczny lidera. Jelonek wylewnie witał się z publicznością, kolejno pozdrawiając sąsiadów z takich miejscowości jak Kazuń, Cybulice, Czeczotki czy Kaliszki - lokalny patriotyzm pełną gębą. Zresztą w podziękowaniu skrzypek otrzymał od pani burmistrz Czosnowa, nową czapkę z rogami w barwach moro.
Wybaczcie, ale nie będę swoim zwyczajem rzucał tytułami kolejnych utworów, bo ich po prostu wszystkich dokładnie nie znam. Napiszę tylko, że dynamika koncertu była tak ogromna, że w ciągu paru chwil potrafiliśmy się przenieść z klimatów klasycznych Vivaldiego, do dyskotekowej wersji "Daddy Cool", po hardrockowe standardy w postaci "Enter Sandman" Metalliki i "Smells Like Teen Spirit" Nirvany. A dwie chwile potem wśród publiczności wędrował już ludzki wężyk (do którego nie omieszkaliśmy z dzieciarnią dołączyć) w rytm uwertury "Guillaume Tell" Rossiniego. Wszyscy bawili się również przy "Mahna, Mahna" z bajki o Muppetach oraz "Tańcu z Szablami" z baletu Chaczaturjana. Łączenie gatunków muzycznych i ciągła zmiana tempa, uwieńczona poczuciem humoru Jelonka, sprawiły, że nie sposób było się choć chwilę nudzić.
Nie zabrakło również autorskiej twórczości Jelonka - np. "A Funeral of a Provincial Vampire" z wulkanami sztucznych ogni prosto z piro-plecaka zakładanego na plecy lidera, czy też najbardziej znany "BaRock" z ognistą solówką. Trzeba tu wspomnieć również o mimice Michała Jelonka, który ekspresyjnie wymachiwał smyczkiem, z wywalonym na wierzch językiem, niczym Michael Jordan w barwach Chicago Bulls.
Po koncercie Jelonka na scenie pojawił kolejny lokalny zespół, czyli Pectus (trochę dalej, bo z Łomianek), ale taki radiowy pop to kompletnie nie nasze klimaty.
??? - gitara basowa
Paweł Chojnacki - perkusja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz