Miałem kiedyś ten album, którego zakup wiązał się z otrzymaniem pierwszego w życiu mandatu. Pamiętam jak dziś, że kasetę kupowałem w sklepie wielobranżowym na ul. Czarnomorskiej w Warszawie (wyjątkowo nie na Stadionie X-lecia) i podjarany tym faktem, wracając do domu zapomniałem skasować w autobusie biletu, co mnie (a właściwie moich rodziców) kosztowało bodajże sto ówczesnych złotych. Był rok 1996, byłem w IV klasie szkoły podstawowej.
Skłamię jeśli powiem, że czekałem na Alanis dniami i nocami. Informację o koncercie w Warszawie przyjąłem z zaciekawieniem i nostalgią za dawnymi czasami. Na początku stwierdziłem, że nie jestem szalony, żeby płacić prawie 500 zł za bilet. Na szczęście zainteresowanie koncertem nie było jakieś rewelacyjne i ceny spadły im bliżej było daty występu (przyp. red. - taki tip dla Was - warto sprawdzać na stronach bileterii, zarówno ceny jak i dostępność miejsc, bo to się potrafi zmieniać). Finalnie zapłaciłem połowę pierwotnej ceny. Swoją drogą, gdyby wokalistka miała przyjechać do innego miasta, to pewnie w ogóle bym nie rozważał swojego udziału.
Ale zajmijmy się muzyką, bo w końcu ona jest najważniejsza. Alanis wyszła punktualnie, pierwsze takty "Hand In My Pocket" śpiewając zza sceny i odpalając pierwszy raz tego wieczoru krótkie solo na harmonijce. Wraz z "Right Through You" było już wiadomo, że "Jagged Little Pill" wjechało do setu na bogato. Wokalistka pełna werwy, z uśmiechem na twarzy przemierzała scenę wzdłuż i wszerz. Uprzedzając nieco fakty, w czasie całego show na pewno wyrobiła normę 10 tys. kroków.
Ciekawym zabiegiem stosowanym przez cały występ było wykonywanie krótkich wstępów (tzw. snippetów) przed ważniejszymi utworami. Te wstępy to też piosenki Alanis, żeby nie było wątpliwości. Fragment "A Man" było zatem wstępem do "Hands Clean" podczas której wokalistka po raz pierwszy tego wieczoru złapała za gitarę.
A Alanis raczyła nas kolejnymi znakomitymi piosenkami z jej najsłynniejszego albumu - pojawiły się m.in. "Head Over Feet" czy "You Learn". Na scenie wokalistkę wspomagał zespół sprawnych muzyków - niestety nie doszukałem się informacji kto tworzy jej zespół, podobno to się potrafi zmieniać z trasy na trasę. Natomiast rzuciło mi się w oczy, że gitarzysta wyglądał jak Roger Daltrey z The Who 😀 (PS. jeśli ktoś jest w stanie pomóc z tymi nazwiskami to piszcie do mnie lub zostawcie komentarz pod tym tekstem).
Przy wykonywaniu "Smiling" Alanis wpadła w trans - wygibasy zamieniły się w dziki taniec z wymachiwaniem rękami i niezliczonymi obrotami, co stanowiło hipnotyzujący widok. "Smiling" to kolejny z tych utworów, które walą prosto w serce i skłaniają do refleksji. W tym czasie wokalistka została sama na scenie, a muzycy po cichutku przemieścili się na scenę B. Po chwili dołączyła do nich Morisette i nastąpił najbardziej magiczny moment wieczoru.
Przed bisami Alanis po raz pierwszy przemówiła na więcej niż jedno zdanie. I od razu faux-pas, bo stwierdziła, że "good to be back" i "we missed You", jakby nie wiedziała, że gra w Polsce pierwszy raz. Co prawda był planowany koncert w 2020 roku w Warszawie. ale pandemia pokrzyżowała plany i występ został odwołany. A na bis cudowne "Uninvited", zaczynające się od powolnego uderzania w klawisze, przyspieszające z każdym taktem i wyśpiewanym słowem, a zakończone szaleńczym tańcem Alanis. Kolejny numer, który ryje banię i warto się wczytać w tekst.
Na sam koniec "Thank You", podczas którego na ekranie wyświetlały się podziękowania i wyrazy wdzięczności z całego świata, we wszystkich możliwych językach. Nigdy nie lubiłem tej piosenki, ale z takim zapleczem na pewno zapadła w pamięć.
Czy był to występ ikoniczny? Raczej występ ikony swoich czasów. Było lepiej niż się spodziewałem, choć niektóre elementy uświadomiłem sobie już po koncercie. Mówię tu głównie o głębi i znaczeniu tekstów. W trakcie koncertu piosenki odbierałem pod kątem rozrywki, a kilka dni później po rozebraniu niektórych utworów na czynniki pierwsze, pojawił się nowy wymiar muzyki Alanis Morisette, ten wykraczający poza poza płytę "Jagged Little Pill", a uderzający w bardziej czułe nuty. Sama wokalistka wydaje się postacią bardzo pozytywną i mocno zagłębioną w swoją muzykę, której oddaje całą siebie - "To widać, słychać i czuć" jak mówi klasyk polskiej piosenki Jakub Sienkiewicz. Dzięki temu zaangażowaniu Alanis z łatwością podbiła serca niezdecydowanych fanów, w tym moje. Mam nadzieję, że będzie mi jeszcze dane zobaczyć jej koncert - wtedy będę już bogatszy o doświadczenia zawarte w jej piosenkach.
Setlista:
01. Hand In My Pocket
02. Right Through You
03. Reasons I Drink
04. A Man (fragment)
05. Hands Clean
06. Can't Not (fragment)
07. Lens
08. Sorry To Myself (fragment)
09. Head Over Feet
10. Everything (fragment)
11. You Learn
12. Would Not Come (fragment)
13. Smiling
14. Rest (akustycznie, scena B)
15. Mary Jane (akustycznie, scena B)
16. Perfect (akustycznie, scena B)
17. Ironic
18. Not The Doctor
19. Are You Still Mad (fragment)
20. All I Really Want
21. Sympathetic Character (fragment)
22. You Oughta Know
Bis:
23. Uninvited
24. Thank U
Skład:
Alanis Morisette - wokal, gitara rytmiczna, harmonijka
?? - gitara prowadząca
?? - gitara basowa
?? - instrumenty klawiszowe
?? - perkusja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz