wtorek, 2 stycznia 2024

T.Love, Warszawa @ Stodoła, 24.11.2023.

 

"NUDA, NIC SIĘ NIE DZIEJE, PROSZĘ PANA ..."

Kolejny rok z koncertem T.Love w warszawskiej Stodole. Nuda powiecie. Niestety jest w tym trochę prawdy. Schemat występu i setlista są od jakiegoś czasu do bólu powtarzalne. Wiem, że jest to związane z ograniczeniami Muńka po wylewie, ale nikt mi nie powie, że nie można na kolejną część trasy wymienić 3-4 numerów. Żeby nie być gołosłownym w porównaniu do ubiegłorocznego występu (listopad 2022), zmienił się zaledwie jeden numer, a kolejność w 95% była identyczna. Dlatego o wiele ciekawszym projektem jest Muniek i Przyjaciele, gdzie można sobie chociaż w kameralnej atmosferze odkurzyć stare kawałki T.Love w akustycznej wersji.

Wracając do T.Love w wersji z 2023 roku - nadal jest to niezwykle sprawny muzycznie projekt. Po kilkudziesięciu wspólnych koncertach gitarzyści Jan Benedek i Perkoz zgrali się na tyle, że nie ma już kilkunastu pomyłek, opóźnień i innych faux paus, dla wieloletniego fana łatwych do odczytania na pierwszy rzut oka (a raczej ucha). Muniek jak zwykle jest charyzmatyczny i uroczy i obok Pawła Nazimka stanowi trzon i najjaśniejszy element zespołu. Tylko ta stagnacja ... Może to chwilowe, bo już w mediach padła zapowiedź nowej płyty. Poczekamy, zobaczymy.

Przygotowanie do koncertu zostało trochę zakłócone, bo na szybko musiałem handlować biletem syna, który się rozchorował. Ostatecznie znalazłem kupca, ale ze znaczną stratą. Cóż, los bywa niełaskawy, ale zdrowie ważniejsze. 

Jak zwykle ominęliśmy z żoną supporty i tym razem w niezwykle komfortowych warunkach na balkonie zasiedliśmy w oczekiwaniu na zespół, którego muzyka w znacznym stopniu nas połączyła i przyczyniła się do budowy naszego związku - stąd ten sentyment i coroczna potrzeba zobaczenia Muńska na scenie.


Sam koncert zaczął się od kawałka "Deszcz" i tak się zastanawiam, ile jeszcze czasu można ciągnąć promocję piosenki, która jest zwykłym radiowo-popowym numerem jakich są miliony? Na szczęście chwilę potem ze sceny popłynęło kilka starszych utworów jak "Chłopaki Nie Płaczą", "Na Bruku", "Motorniczy" czy "Banalny". Tu gdzie leżą korzenie T.Love, tu zespół sprawdza się najlepiej.

Pierwszym momentem ożywienia było pojawienie się na scenie Mroza, do wspólnego wykonania utworu "1996". Uwaga, będzie narzekanie cd. Po pierwsze, nie wydaje mi się, żeby postać tego wokalisty pasowała w jakikolwiek sposób do muzyki T.Love - lubię jego solowe dokonania, gdzie jest dużo zabawy, funku i improwizacji. Tu chłop wyszedł, zaśpiewał pół zwrotki, trochę pogadał z publicznością i koniec. Czy to coś wniosło do samego koncertu? Nie sądzę. Dawniej Muniek lepiej dobierał gości (Kora, Kazik, Hołdys, Grabaż, Robert Brylewski, Titus) albo dawał im więcej swobody. Pocovidowi T.Love to raczej zbiór popularnych nazwisk niż ludzie, którzy wywoływaliby jakieś ciarki w sensie artystycznym. 

No dobra, lecimy dalej. "Pochodnia" wyszła tak sobie, brakuje mi żeńskiego głosu, jak w oryginale. Potem "Dzikość Serca", to zawsze na propsie, tak samo "Lucy Phere" - w oryginalnej aranżacji to nadale najlepszy utwór T.Love w XXI wieku. Na "Gnijący Świat" zwykle się wyłączam ze świata (podobnie mam z "Marchewkowym Polem" Lady Pank - nie cierpię tych piosenek). "Ponura Żniwiarka" i "Trzy Czwarte" to świetne kawałki z ostatniej płyty i to akurat doceniam, że są w setliście.

Zaskoczeniem było wykonanie coveru Marka Grechuty "Dni, Których Nie Znamy" - klasyka zawsze w cenie. Klasyczne były też hity takie jak "Autobusy i Tramwaje", "Bóg", "King", "Ajrisz", "Nie, Nie, Nie" czy "Potrzebuję Wczoraj". Raz na rok, wytrzymam, ale od koncertu oczekiwałbym jednak wyjścia poza schemat. Zwłaszcza gdy Muniek podkreśla, że Stodoła to dla niego wyjątkowe miejsce na ziemi.

Na zakończenie "I Love You", gdzie po raz kolejny na scenę wskakuje Mrozu, troszkę rozwlekając kawałek i oczywiście nieśmiertelna "Warszawa". Godzinka i czterdzieści minut i można się rozejść.

Przebija przeze mnie duże rozgoryczenie, ale myślę, że powody tego stanu udało mi się w tej relacji wyjaśnić. Nie oszukujmy się, za rok też z żoną wrócimy do Stodoły, może nawet wcześniej wybierzemy się na Torwar (8 marca bodajże), ale smutno mi, że to kolejny zespół, który zaczyna odcinać kupony od sławy (vide Lady Pank, Perfect, Dżem). Stać Was na więcej Panowie. Liczę na zmiany.


Setlista:
01. Deszcz
02. Chłopaki Nie Płaczą
03. Na Bruku
04. Hau, Hau!
05. Motorniczy 
06. Banalny
07. Wychowanie
08. 1996 (w/ Mrozu)
09. Pochodnia
10. Gnijący Świat
11. Lucy Phere
12. Dzikość Serca
13. Ponura Żniwiarka
14. Trzy Czwarte
15. Bóg
16. Autobusy I Tramwaje
17. Dni, Których Nie Znamy (cover Marka Grechuty)
18. Ajrisz
19. King
20. Nie, Nie, Nie 
21. Potrzebuję Wczoraj

Bis:
22. I Love You (w/ Mrozu)
23. Warszawa

Skład:
Zygmunt Staszczyk - wokal
Jan Benedek - gitara prowadząca
Jacek Perkowski - gitara prowadząca
Paweł Nazimek -gitara basowa
Sidney Polak - perkusja
Mariusz Nejman - instrumenty klawiszowe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz