środa, 15 czerwca 2022

[Z Archiwum AS-a] Guns N' Roses - Warszawa @ Stadion Legii, 15.06.2006.

 
WELCOME TO THE JUNGLE

Każdy kto choć trochę mnie zna, wie jak wielkie znaczenie ma dla mnie zespół Guns N’ Roses. Po raz pierwszy usłyszałem ich jako siedmioletni dzieciak i od tamtej pory jest to dla mnie zespół nr 1, pomimo, że moje gusta muzyczne zmieniały się na przestrzeni lat (ale o tym w innym miejscu). Co mnie tak w tym wszystkim fascynuje? Oprócz świetnych piosenek, genialnych solówek gitarzysty Slasha oraz niesamowitej energii i charyzmy frontmana Axla Rose przemawia do mnie to, że byli prawdziwi w tym co robili. Mieli w dupie media, krytykę, wywiady, lansowanie się na bankietach itd. Dla nich liczyło się tylko granie rock n’ rolla wg hasła „Sex, drugs & rock n’ roll”.  

Napisałem, że byli prawdziwi w graniu muzyki. Myślę, że nadal są, chociaż z oryginalnego składu pozostał tylko wokalista Axl Rose i ze zbuntowanego, chcącego zawojować świat zespołu stali się przede wszystkim grupą świetnych muzyków. Na informację, że Gunsi w nowym składzie przyjadą do Polski na początku zareagowałem niedowierzaniem. Za chwilę to uczucie zastąpiła radość, że zobaczę swojego idola z dzieciństwa na żywo. 

Przejdźmy do samego koncertu, który odbył się 15 czerwca 2006 na stadionie Legii w Warszawie. Na pierwszy support nie zdążyłem się załapać (650 North), na stadion dotarłem w połowie występu Kobranocki i zaraz trzeba uciekać z płyty stadionu, żeby schować się przed ulewą, która w tamtym momencie rozpętała się nad Warszawą. Po kilkudziesięciu minutach można było wrócić i zająć miejsce przed kolejnymi występami. Następny w kolejce Oddział Zamknięty rozgrzał przemokniętą publiczność hitami, które fani chóralnie odśpiewali wraz z zespołem. Po Oddziale krótka przerwa i na scenę wszedł były wokalista Skid Row – Sebastian Bach z zespołem. Mi średnio przypadli do gustu, pewnie z powodu niecierpliwego oczekiwania na Axla i spółkę. Ciekawostką było to, że gitarzysta Bacha – Mike Chlaściak jest Warszawiakiem i sprawiał wrażenie niezwykle szczęśliwego, że może zagrać po raz pierwszy w Polsce.  

Gunsi na scenę wyszli wcześniej niż zapowiadano co zszokowało totalnie wszystkich zebranych, wiadomo przecież, że Axl lubi się spóźnić na występ 2-3 godzinki :) Zaczęli od Welcome To The Jungle. Naprawdę ciężko mi opisać co wtedy czułem. Słyszałem te dźwięki setki razy wcześniej ale na żywo to jest masakra !!! Axl ze swoim "Do you know where the fuck you are ?", perkusja, pirotechnika i ruszyli. 

Zespół powitały rzucone na scenę białe i czerwone róże przygotowane przez ekipę Nightrainstation Forum. Zespół po paru miesiącach w wywiadach podkreślał, że z koncertu w Polsce zapamiętali róże więc pomysł wypalił. A Gunsi nie zwalniali tempa, po WTTJ zagrali kilka starych kawałków z płyty "Apetite For Destruction" - "It's So Easy" i "Mr Brownstone". Po chwili czas na pierwszy nowy numer "Better", który zabrzmiał mocno i świeżo. Axl w przerwach między piosenkami sypał żartami i chwalił publiczność. Potem słabiutkie według mnie w porównaniu z oryginałem "Knockin' On Heavens Door" i solo gitarowe Robina Fincka, które było tylko wstępem do mojego ukochanego "Sweet Child O' Mine". Potem chwila wytchnienia przy fortepianowym The Blues (które potem na płycie pojawiło się pod innym tytułem - "Street Of Dreams") i kolejny hicior - "You Could Be Mine".  

Numery z nowej płyty promował tytułowy "Chinese Democracy" - ma swój klimat, ciężkie gitary plus fajne efekty specjalne. Potem kolejny wyjątkowy moment - "November Rain" i zrobiło się bardzo nastrojowo. Zapalniczki w górę i wszyscy śpiewają z Axlem. Do końca podstawowej części koncertu słychać było głównie kawałki z "Apettite For Destruction", dla mnie zdecydowanie płyty wszechczasów więc nikt nie narzekał. Zespół zaprosił do tych numerów gości. I tak "My Michelle" razem z Axlem zaśpiewał grający wcześniej Sebastian Bach - wyszło ostro, rockowo i drapieżnie. Potem kolejny cudowny moment dla fanów Guns N' Roses. Na scenie pojawia się gitarzysta z oryginalnego składu - Panie i Panowie - Izzy Stradlin !!! Z krótkimi przerwami grał już do końca. 4 gitarzystów prowadzących - to jest moc. Ale to nie koniec emocji - panowie zwolnili na chwilę w "Patience" podczas którego Axl zarzucił na siebie polską flagę rzuconą z publiki. 

Na koniec setu podstawowego genialne, energetyczne "Nightrain". Chwila oddechu i dwa nowe numery na bis - "Madagascar" - spokojny numer, z wplecionymi wypowiedziami Martina Luther Kinga i fragmentem Gunsowego "Civil War" - oraz "I.R.S." z którym mówiąc szczerze Axl nie radził sobie wokalnie w tamtym czasie. Na koniec "Paradise City" - wszyscy wiedzieli, ze to już ostatni numer - wystrzelone w górę konfetti, Robin Finck zszedł ze sceny do barierek gdzie stała publiczność. Axl zakończył słowami "Warsaw you're fuckin' amazing" i tradycyjnie cisnął swój mikrofon w publiczność. Zakończenie w iście rock'n'rollowym stylu.  

Mój ulubiony zespół zagrał na moim ulubionym stadionie. Czyż można było chcieć więcej w ten gorący czerwcowy wieczór ? Nie sądzę i jednocześnie czekam z niecierpliwością na kolejny występ Gunsów w Polsce, zwłaszcza, że po wydaniu płyty ("Chinese Democracy" w 2008) i drobnej korekcie składu (DJ Ashba za Robina Fincka) zespół jest w świetnej formie i daje epickie koncerty.

15 czerwca 2006 - Warszawa, Polska @ Stadion Legii
Widzów: 15 000

Setlista:
01. Welcome To The Jungle
02. It's So Easy
03. Mr. Brownstone
04. Live And Let Die
05. Better
06. Knockin' On Heaven's Door
07. Robin Guitar Solo
08. Sweet Child O' Mine
09. Dizzy Piano Solo
10. The Blues
11. You Could Be Mine
12. Ron Guitar Solo (Don't Cry)
13. Chinese Democracy
14. November Rain
15. Richard Guitar Solo
16. Richard & Robin Guitar Duet (Beautiful)
17. Out Ta Get Me
18. My Michelle (with Sebastian Bach)
19. Think About You (with Izzy Stradlin)
20. Patience (with Izzy Stradlin)
21. Nightrain (with Izzy Stradlin)
 

Bisy:
22. Madagascar
23. IRS
24. Paradise City (with Izzy Stradlin) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz